Nasza
francuska przygoda dobiegła końca. RodzinkaFR opuściła alpejski krajobraz i
wróciła na rodzime ziemie. Chyba jest to najlepszy moment, aby zastanowić się
nad minionym rokiem i odpowiedzieć sobie na dwa pytania: ‘za co pokochałam
Francję?’ i ‘co ciągnie mnie do powrotu do Polski?’
Początkowo nie było łatwo, ale w końcu stało się,
POKOCHAŁAM FRANCJĘ ZA:
- croissanty – tylko tutaj mają swój jedyny i niepowtarzalny, maślany smak. Najlepsze są te kupione z samego rana, jeszcze cieplutkie;
- croissanty – tylko tutaj mają swój jedyny i niepowtarzalny, maślany smak. Najlepsze są te kupione z samego rana, jeszcze cieplutkie;
- zawsze świeżą bagietkę, bez względu na porę dnia.
Pieczywo wypiekane jest nawet pół godziny przed zamknięciem piekarni;
- różnorodności produktów w sklepach - bo gdzie w
Polsce kupię czarna marchewkę czy fioletowego kalafiora? Albo będę mogła wybrać
jabłka spomiędzy ośmiu gatunków? A desery czekoladowe zajmują lodówki wielkości
całego regału z jogurtami w polskim Tesco;
- sery, sery i sery. Ten wybór. Ten smak. Ta
różnorodność. Chyba nie muszę nic więcej pisać w tym punkcie;
- późne zachody słońca (ponad godzinę dłużej jest
tu jasno w porównaniu do Polski);
- jedzenie ma dworze, nawet w zimę (w Polsce tzw.
ogródki piwne są sezonowe, zaś we Francji, dzięki promiennikom ciepła, można
przez cały rok cieszyć się posiłkami na świeżym powietrzy nie marznąc przy tym.
Świetne rozwiązanie!);
- to, że prawie na każdym kroku można kupić mule,
ostrygi, żabie udka, ślimaki… a ich częste jedzenie nie prowadzi do bankructwa;
- Annecy, w którym mieszkaliśmy. Za piękne stare
miasto położone nad kanałami rzeki Thiou. Za jezioro, nad którym można
spacerować godzinami. Za piękny widok na góry.
- ‘bon appetit’, od przechodzącego mężczyzny, gdy
na ławce w parku konsumowałam swój lunch;
- codzienne ‘bonjour’, z kobietą biegającą nad
jeziorem i starszym panem dokarmiającym wróble przy marinie.
Dlaczego CIESZĘ SIĘ Z POWTORU DO POLSKI?
- Bo wreszcie będziemy mogli pomieszka w naszym
świeżo wyremontowanym przed wyjazdem mieszkaniu. Bardzo brakowało mi naszych własnych
czterech kątów.
- Bo mam wiele przepisów kulinarnych z użyciem
piekarnika, którego w naszym wynajmowanym, francuskim mieszkaniu brakowało.
- Bo wreszcie będziemy mogli częściej spotykać się
ze znajomi i rodziną. Nie ma co się oszukiwać, żadne telefony, smsy, emaile
itp. nie utrzymają stosunków międzyludzkich na tym samym poziomie co spotkania
twarzą w twarz.
- Bo wreszcie Patryk będzie wracać do domu z pracy
o normalnej porze. Ta dwugodzinna przerwa na lunch, który wszyscy tak we
Francji uwielbiają, powodowała, że automatycznie wydłużały się godziny pracy.
Moja polska mentalność nie pozwalała mi tego zrozumieć. Sama wolałabym zjeść w
pracy coś na szybko (zresztą tak właśnie zawsze robiłam), aby nie marnować
czasu i móc wrócić wcześniej i zjeść obiad w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz