Książkę
autorstwa Erin Duffy przeczytałam już jakiś czas temu, jednak ze względu na
wydarzenia ostatnich tygodni nie miałam głowy do napisania czegoś sensownego na
jej temat.
Decydując się na zakup ‘Diablicy z Wall Street’,
spodziewałam się damskiej wersji ‘Wilka z Wall Street’. Z jednej strony moje
przypuszczenia potwierdziły się – przedstawiono brutalny świat pieniądza wraz z
jego wszystkimi następstwami (zarówno tymi pozytywnymi jak i negatywnymi)
widziany oczyma młodej kobiety. Z drugiej strony – jest to obraz zdecydowanie
bardziej naładowany emocjami, przemyśleniami, wewnętrznymi rozterkami, z
którymi przyszło się zmierzyć głównej bohaterce.
Alex Garret, bo o niej mowa, już w wieku ośmiu lat
wiedziała, kim chce zostać gdy dorośnie. Wzorując się na ojcu, pragnęła
rozpocząć pracę w jednej z firm maklerskich mieszczących się przy Wall Street.
Jak łatwo zgadnąć, osiągnęła swój cel i wieku 22 lat, tuż po studiach,
rozpoczęła pracę w Cromwell Pierce, jednej z najbardziej liczących się w tej
branży firm. Jednak, jak to często bywa w życiu, jej wyobrażenia, co do pracy,
nie do końca pokrywały się z rzeczywistością. Początkowo Alex musiała znosić
złośliwe żarty kolegów, przynosić wszystkim kawę i zapewniać lunch na
czas, a w między czasie mogła korzystać z życzliwości członków jej zespołu,
obserwować ich pracę i tym samym powoli zdobywać wiedzę na tematy finansowe.
Życie nie wysokich obrotach, prawie codziennie imprezy do
późnych godzin nocnych, a do tego całkiem pokaźne kwoty pojawiające się na
koncie, sprawiły, że pomimo wiecznego zmęczenia, zaczynała coraz bardziej
wsiąkać w ten świat.
Jak długo była w stanie wynagradzać sobie wysokie tempo
pracy szpilkami od Louboutin’a czy dwuznaczne propozycje nachalnego klienta
całodniową wizytą w spa? Co dzięki temu zyskała, a co przyszło jej stracić? Ja już wiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz