Jedzenie
stanowi we Francji nieodzowną cześć życia każdego Francuza. Z tego, co zdążyłam
zauważyć, dużą wagę przykładają do tego, co jedzą, kiedy i w jaki sposób.
Chociaż na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że pochłaniają zdecydowanie
większe ilości jedzenia niż my w Polsce, jakość tych posiłków i bilans
składników jest tak dobrany, że nie mają problemów z nadwagą.
W Polsce przyjęło się, że śniadanie jest najważniejszym
posiłkiem w ciągu dnia, dlatego powinno być bardzo sycące, dające energię na
cały nadchodzący dzień. Francuzi natomiast jedzą skromne śniadania. Zazwyczaj
jest to coś lekkiego – croissant z dżemem, tosty zapiekane z serem lub owocami,
sałatka owocowa itp.
Lunch – ten temat mógłby zasługiwać na osobny post. W Polsce
zazwyczaj zjadamy w pośpiechu kanapkę przy biurku. Tutaj, żaden Francuz nie
wyobraża sobie ominięcia tego posiłku. Traktowany jest prawie ze świętością. W
godzinach 12-14 większość urzędów czy małych sklepików jest pozamykana. W
restauracjach z trudem można znaleźć wolne miejsce, a w piekarniach ustawiają
się długie kolejki po różnego rodzaju pieczywo, które można spożyć na miejscu
lub zabrać ze sobą i zjeść na świeżym powietrzu (Francuzi uwielbiają jeść na
dworze! Nawet przy temperaturze 5˚C, bary wystawiają stoliki na zewnątrz, które
są bardziej oblegane niż te w pomieszczeniach). Po takim sycącym lunchu,
zjedzonym bez pośpiechu, wszyscy wracają do swoich codziennych obowiązków.
Kolacja jedzona jest bardzo późno. Restauracje zaczynają się
zapełniać (nawet w środku tygodnia) ok. 20-21. Cały posiłek jedzony jest w
spokoju i trwa bardzo długo. Bez względu czy kolacja jedzona jest w restauracji
czy w domu, scenariusz jest taki sam. Na sam początek serwowane są przystawki,
tzw. le apéritif – lekkie dania,
które mają pobudzić apetyt, przygotować na dalszą ucztę smaków. Gdy talerze
zostaną opróżnione, przychodzi czas na danie główne. Żadne danie nie może się
zakończyć bez deseru i kawy, i tu Francuzi również mają się czym pochwalić.
Wybór zawsze jest ogromny – owoce, musy owocowe zwane tu la compote, mus bądź krem czekoladowy, ciasta, tarty… długo można
by wymieniać. W Polsce przyjęło się, że kolacja musi być zjedzona przynajmniej
2-3 godziny przed spaniem i zazwyczaj jest to coś lekkiego.
Podczas naszego dotychczasowego pobytu, dwa razy mieliśmy
okazję udać się na proszoną kolację do francuskiego domu. W obu przypadkach
gospodarze na początek podali przystawki – warzywa z dipami, małe kanapeczki z
pastami warzywnymi bądź z rillettes, krakersy, oliwki. Pierwszym razem danie
główne stanowiły quiche, drugim była
domowa pizza. Na deser zaserwowano mus czekoladowy i mus owocowy. Wszystko było
pyszne i podane w takich odstępach czasu, że pomimo ogromnej, jak dla mnie
ilości, mogłam wszystkiego spróbować.
Poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko, dlatego ułożenie
odpowiedniego menu na kolację, która w tym tygodniu odbędzie się u nas, jest
dla mnie nie lada wyzwaniem, zwłaszcza, że w wynajmowanym mieszkaniu nie mamy
piekarnika…